Właśnie mija 9-ty dzień mojej misji w Zambii, więc wypada coś niecoś o tej misji napisać, zwłaszcza, że wszyscy znajomi i przyjaciele królika spragnieni są informacji o egzotycznym kraju, położonym na drugiej półkuli.
Muszę przyznać, że czuję się zaszczycona mogąc kontynuować dzieło opisywania nieznanego świata, zaczęte przez szacownych kolegów: Herodota, Galla Anonima, Marco Polo i wielu innych;)
A wiec do dzieła! Kości zostały rzucone! Czas rozpocząć inicjatywę edukacyjną na odległość i przybliżyć Słowianom życie ich Afrykańskich braci!
Zambia położona jest w Afryce w jej południowej części. Ośmiu sąsiadów: Kongo, Botswana, Namibia, Malawi, Tanzania, Zimbabwe, Angola i Mozambik odcina Zambii dostęp do oceanu, ale sytuuje ją za to w przyjemnym środeczku. 1.5 miliona ludzi z 10 milionowej populacji mieszka w Lusace – stolicy Zambii. Lusaka nie wygląda jednak jak stolica w europejskim tego słowa znaczeniu. Jest to raczej jedno wielkie urbanistyczne zbiorowisko tak zwanych compounds , czyli przedmieść/slumsów, ze skromnym centrum składającym się właściwie z jednej ulicy Cairo Road. O dziwo na tejże ulicy można znaleźć sklep z butami „Bata” oraz „Subway’a”! Jak widać korporacje nie znają granic i docierają, niczym renesansowi odkrywcy, w najdalsze zakątki świata;)
W Zambii obowiązuje ruch lewostronny; transport publiczny nie grzeszy punktualnością – poza tym, że nie ma rozkładów jazdy obowiązuje zasada, że autobus odjeżdża jak ludzie się zbiorą. Małe autobusy zabierające przechodniów, stają na poboczu jak się machnie na nie ręką, a oplata za kurs zależy od nastroju biletera. Generalnie ludzie wyglądający jak turyści – czyli niestety również ja – muszą płacić więcej niż Zambijczycy. Jedna przejażdżka kosztuje nieco mniej niż 1 $.
Jako, że Zambia nie produkuje prawie niczego i wszystko jest importowane, ceny są wysokie nawet na europejską kieszeń. Wybrałam się do centrum handlowego „Manda Hill”, w którym można kupić prawie wszystko -…i zdębiałam. Farba do włosów kosztuje w przeliczeniu 40 zł!!! Dla niewtajemniczonych: to o połowę drożej niż w Polsce. W świetle tych faktów skazana jestem na ukrywanie odrostów pod ludową chustą. Innym wyjściem jest eksponowanie siwizny i liczenie na przywileje związane z podeszłym wiekiem. Jak wiadomo w Afryce starszym ludziom należy się szacunek i respekt, wiec z czysto pragmatycznego punktu widzenia należałoby wybrać opcję drugą. Właściwie biorąc pod uwagę średnią długość życia w Zambii – 36 lat, zaliczam się, z moimi prawie 29 wiosnami na karku, do grupy baaaaaradzo dorosłych, nie mówiąc, starzejących się ludzi. Pozostaje mi więc, odrzucić próżność i nie udawać dzierlatki, bo zasobność portfela i tak na to zupełnie nie pozwoli. Tym samym sprawdza się stare przysłowie, że prawda, w tym przypadku w postaci siwych włosów, prędzej czy później wyjdzie na jaw!
7 komentarzy:
oj Beatka..... z zaciekawianiem bede czytac Twojego bloga i rozterki :) heheheh
buziaki, sciskam salezjansko i pamietam w modlitwie-Ewa
super ze piszesz :) podoba mi sie Twoj jezyk, bede zagladal czesciej :)
a Batę widze też w Rwandzie. To Polska firma? Bo nie znam sie ;)
Cos mi sie zdaje Becku,ze ta twoja misja dziala na zasadzie inwersji,czyli,ze swoja obecnoscia Tam niesiesz kaganek oswiaty Nam (jako,ze,z reguly,straszni z nas ignoranci).
Twoja troska o odrosty byc moze przedwczesna jest,kto wie czy jako istota o dwubarwnej koafiurze jakiejs czci nie wzbudzisz.
Ps.Urzeklo mnie haslo widniejace na scianie frontowej misji.
Charakterystyczne.
Super ciociu, że piszesz tego bloga!! Fajnie tez, że wstawiasz zdjecia. Bede z zapałem czytac nowe teksty :D
Asia
Becka oddaj dziecku spodniczkę i bluzeczkę też!!!!!!
Wow:) przeczytalam wszystko i bede czytala dalej:D dobrze wiedziec, ze juz sie w to wszystko wciagasz. trzymam kciuki!!!Kudlata
Prześlij komentarz