środa, 15 października 2008

Częstochowskie rozczarowanie

W ramach edukacji polonijnej puściłam Joannie film „Our Lady of Częstochowa”, który znalazłam w naszej wspólnotowej videotece. Jak tytuł wskazuje powinien być to dokument o ikonie Czarnej Madonny. Jednak nie! Narrator przez 50 minut niespiesznym tempem opowiada o klasztorze Jasnogórskim, jakie to piękne są tam krużganki, i jakie piękne malowidła z XVII wieku przedstawiające jakiegoś hetmana na koniu, a jaka piękna biblioteka; pokazują też jak to zakonnicy przechadzają się w tą i nazad śpiewając pobożne pieśni. Po 30 minutach tej nudy Joanna zaczęła wykazywać pierwsze oznaki zniecierpliwienia – kogo obchodzą jakieś przeciętne freski na Jasnej Górze, jeśli punktem programu jest cudowny obraz Madonny, Królowej Polski co to przecież i od potopu nas wybawiła i cud nad Wisłą załatwiła i różne inne fajowe rzeczy dla Polaków zdziałała. Wiec przekonuję Joannę, że to tylko takie wprowadzenie na początek a potem już będzie Madonna i potop i same atrakcje. Jednak 5 minut przed końcem filmu narrator utknął w zbrojowni i już tam pozostał, odbierając mi nadzieję na jakąś sensowną puentę, na chociażby malutką wisienkę na torcie:( Film się skończył, Madonny nie pokazali ani razu, o historii skąd się u nas wzięła i czemu ma szramę na policzku nikt nic nie wspomniał, a ja umierałam ze wstydu, że mamiłam biedną dziewczynę obietnicą fajerwerków a zamiast nich dostała jakieś nędzne architektoniczne smętny, co może w efekcie spowodować spadek i tak już nadszarpniętego zainteresowania polskimi dziejami! A nie mogę przecież ryzykować utratą jedynego i wiernego na dodatek słuchacza moich patriotycznych wynurzeń!

Ten rodzaj rozczarowania miałam już kiedyś okazję przeżyć w Chicago. Całe miasto było w pewnym momencie zasypane reklamami wystawy „King TUT”. Na plakatach widniał złoty sarkofag, w którym znaleziono mumię Tutanchamona, wiec wybrałam się do muzeum, aby to cudo zobaczyć na własne oczy. Wystawa była super: dziwne przejścia miedzy salami, eksponaty tajemniczo oświetlone, odgłosy mumii z głośników etc. Wszystko wskazywało na to, że w ostatniej sali zachwyconym oczom zwiedzających ukaże się przepiękny złoty sarkofag faraona. Z zapartym tchem w piersiach wkroczyłam do owej sali…….. i ujrzałam jakąś nędzną figurkę Nefretete, czy coś w tym rodzaju. Zupełnie zbita z tropu pytam się pani z obsługi gdzie jest do licha złoty sarkofag z reklam, a ona mi na to zdziwionym tonem odpowiada: Jak to gdzie?! W Kairze!

Biedna Joanna zareagowała tak samo oglądając film „Our Lady of Częstochowa” – A gdzie Czarna Madonna? Na co ja nauczona przez życie odparłam ze stoickim spokojem: Jak to gdzie?! W Częstochowie!;)

4 komentarze:

Unknown pisze...

o jak rany,dla tej twojej współlokatorki to taki bardziej obóz pracy i trening cierpliwości oraz próba dobrych manier,to przebywanie z tobą:)
Biedactwo,przyszo jej uprawiać żyzne pole twoich patriotycznych tęsknot.
Sądzę,że co jak co ale na zbawienie już sobie zasłużyła.

ŚwiętejRity pisze...

beata miej litość...bo ona zrezygnuje z misji w zambii

Mamcia pisze...

no a ja widziałam w Tunezji w tawernie białego rekina na zdjęciu:)) a mieliśmy oglądać go złowionego :)))

ciastoń pisze...

Ależ ty Becia masz poczucie humoru:)