poniedziałek, 3 listopada 2008

Impas społeczeństwa obywatelskiego

30 października mieliśmy w Zambii wybory prezydenckie. Doszło do tego w taki sposób:

19 sierpnia zmarł we Francji ówczesny prezydent Zambii Levy Mwanawasa po 2 latach sprawowania urzędu. Zgodnie z konstytucją, obowiązki prezydenckie przejął wiceprezydent Rupiah Banda. Co ciekawe informację o śmierci prezydenta rząd podał do wiadomości zambijskiemu społeczeństwu miesiąc później – w tym czasie ekipa rządząca podnosiła sobie pensje i kradła to i owo.

Zambia jest niby społeczeństwem obywatelskim, gdzie obowiązującym ustrojem jest demokracja, a prawa człowieka i prawa obywatelskie zagwarantowane są w konstytucji, którą nota bene przeczytałam – jest beznadziejna i ma 66 stron! Konstytucją manipulował swego czasu umiejętnie wcześniejszy prezydent Frederik Chiluba, żeby wyeliminować najgroźniejszych rywali do prezydenckiego stołka – umieścił w niej np. artykuł, który mówi o tym, że prezydentem może być jedynie osoba, której rodzice są Zambijczykami. To uniemożliwiło kandydowanie w 1996 Kenethowi Kaundzie, który był prezydentem Zambii w latach 1964 – 1991, ponieważ jego rodzice pochodzili z Malawi. Oczywiście później wyszło na jaw, że Chiluba też nie jest czystej krwi Zabijczykiem, ale jako że za krytykowanie prezydenta można iść do więzienia wszyscy siedzieli cicho.

Wracając do wyborów z przed czterech dni najbardziej oburzającą kwestią jest to, że prawo głosu miały tylko osoby, które zarejestrowały się 2 lata temu i mogły one głosować tylko w miejscach, w których głosowały 2 lata temu. Czyli jak ktoś zmienił miejsce zamieszkania to musiał wracać np. 2000 km, żeby moc zagłosować. Zambia jest bardzo młodym społeczeństwem i w ciągu dwóch lat tysiące ludzi skończyło 18 lat, ale oni tez byli pozbawieni prawa głosu. Zgodnie z oficjalnymi informacjami 2 lata temu głosowało 2,5 miliona ludzi. W ciągu tych 2 lat duża część zarejestrowanych osób zmarła na AIDS albo inne choroby, kolejna grupa przeprowadziła się i ze względu na bardzo wysokie koszty transportu nie mogła wrócić do poprzednich okręgów, żeby głosować. Frekwencja sprzed czterech dni to jakieś 40 kilka %. Wiec na oko głosowało coś powyżej miliona ludzi - a w Zambii mieszka 11 milionów mieszkańców!!!! Oczywiście niby wszyscy się oburzali takim rozporządzeniem, które jest absolutnie antydemokratyczne i na dodatek gwałci konstytucję, która gwarantuje powszechna prawo do glosowania wszystkim powyżej 18 roku życia, ale społeczeństwo zambijskie jest wyjątkowo bierne, wiec nie było nawet poważnych protestów.

Do wyborów zgłosiło się 4 kandydatów:

- Rupia Banda, któremu trafiło się jak ślepej kurze ziarno, to że przez przypadek mógł sprawować urząd prezydenta przez 2 miesiące do czasu wyborów. Banda ma 71 lat, należy do rządzącej od 1991 roku partii MMD (Movement for Multiparty Democracy) jest skorumpowanym aparatczykiem, który robi interesy z Chinami w sposób, który niszczy gospodarkę, ponieważ wszystko wysprzedaje za bezcen. Banda po śmierci poprzedniego prezydenta zaproponował łaskawie, że właściwie może nie być wyborów, bo to droga impreza i żeby zredukować koszty on gotów jest się poświęcić i zostać prezydentem bez wyborów!!!!:) Na szczęście ten brawurowy pomysł szybko upadł.

- Michael Sata - przywódca opozycyjnej partii PR (Patriotic Front). Kandydował już dwa razy w poprzednich wyborach w 1996 i 2001 roku i zawsze przegrywał o jakieś śmieszne procenty. Sata tez ma 71 lat, jest przeciwko chińskim inwestycjom i jest oczywiście jak wszyscy tutaj niepoprawnym populistą, który obiecuje gruszki na wierzbie w postaci zbudowania w każdej prowincji uniwersytetu (prowincji jest 9 a uniwersytet na razie jeden) i przeobrażenia Zambii w krainę mlekiem i miodem płynącą w 90 dni, ale przynajmniej ma swoje zdanie, za które od lat jest szykanowany przez rząd.

- kolejnym kandydatem jest Hakainde Hichilema, który ze względu na młody wiek – 46 lat – nie ma zupełnie żadnych szans – wiadomo, w Afryce młody = głupi i niedoświadczony. Hichilema zwany popularnie HH jest biznesmenem bez zaplecza politycznego, ale wytrwale kandyduje od już po raz drugi.

- Godfrey Miranda – wyjątkowo tajemnicza postać, ponieważ nie prowadził żadnej kampanii wyborczej i nawet nie wiem jak on wygląda i kim jest! Nawet w dzienniku jak pokazywali kandydatów to o nim nic nie wspominali – nigdy tez nie widziałam ani jednego plakatu wyborczego z jego nazwiskiem, wiec prawdopodobnie to jakaś marionetka upchana na siłę, żeby wyglądało, że w Zambii jest demokracja, bo każdy może kandydować.

Oczywiście rządząca partia z Bandą na czele za nic nie chce oddać władzy, wiec wpadła na pomysł, że na wszelki wypadek dodrukuje sobie trochę kart do głosowania gdyby się okazało, że przypadkiem przegrywa. Jak pomyśleli tak też zrobili i nagle w obiegu znalazło się 600 000 dodatkowych kart, z oczywiście skreślonym już nazwiskiem Bandy! Biorąc pod uwagę fakt, że głosujących było niewielu liczba to ogromna.

Poza tym nie ma konkretnych regulacji na temat finansowania kampanii, wiec Banda wykupił prawie wszystkie bilboardy, czas antenowy etc za pieniądze jak mniemam wzięte z budżetu państwa albo z łapówek od Chińczyków, a najprawdopodobniej z jednego i drugiego źródła.

Wybory sprzed dwóch lat tez były sfałszowane i wszyscy o tym dobrze wiedzą i mówią. Ale o dziwo nawet jak tym razem wydało się, że „ktoś” dodrukował karty do glosowania, to wcale nie było wielkiego skandalu. Ludzie trochę ponarzekali i tyle.

Wiec 4 dni temu mieliśmy wybory. Wszyscy ludzie szaleli na ulicach i wznosili okrzyki na cześć Saty – w gazetach prognozy, że Sata wygra etc. A tu wczoraj zasiadam przed telewizorem i co widzę… uroczystość zaprzysiężenia Bandy na prezydenta!!!!!! Myślałam, że zemdleję z wrażenia. W ciągu 3 dni policzyli glosy! - ostatnio zajęło im to miesiąc!!!! Okazuje się, że Banda miał przewagę 36 000 głosów nad Satą, co jest oczywiście jakimś żartem. 36 000 można spreparować w bardzo krótkim czasie. A wiec mamy nowego prezydenta – w Lusace cicho jak makiem zasiał, żadnych protestów – zupełnie nic!

Wszystko wskazuje na to, że partia MMD będzie rządziła z Zambii do końca świata, a obywatele będą tkwić w letargu, z którego nie są ich w stanie wyrwac ani informacje o dodrukowywaniu kart do głosowania, ani kiepska sytuacja ekonomiczna, ani elementarne poczucie niesprawiedliwości:(


2 komentarze:

mama pisze...

hmm,to prawie normalne. Spsób siły i znajomości społeczenstwa. Ale może Wy Córeczko zmienicie młodych ludzi ? Życzę aby młodzież była bardziej aktywna i śmiała w dążeniu do zmiany swojej sytuacji. Chyba ,że im na tym nie zależy...:(((

Anonimowy pisze...

Beciu, jak znam Twoje zaangazowanie w budowanie spoleczenstwa obywatelskiego, to za rok dwa mozna sie spodziewac pierwszych wizyt natretnych chinskich aparatczykow w Twojej sypialni ;) Blog genialny - czytam i placze :)